niedziela, 28 lutego 2010

Komentarz do komentarza

Choroba mnie zmogła, a planowałem odpisać na komentarz zamieszczony pod poprzednim postem. Cytuje: "nie ważne czy skończy się studia, ważne by spróbować. Niesamowite przeżycie, nowi ludzie, ogrom świeżej wiedzy, wcześniej nie znanej."
Ja się z tym kategorycznie i całkowicie nie zgadzam. Takie podejście jest dość powrzechna "na mieście" ja uważam to za podejście infantylne i nie odpowiedzialne. Dlaczego ? Otóż człowiek który idzie na studia jest uznawany za osobę dorosłą, a nie nastolatka. Osoba dorosła musi się charakteryzować odpowiedzialnością za swoję czyny, oraz powinna sama się otrzymywać. Oczywiście istnieje układ rodzina sponsoruje studia, ale w zamian oczekuje się że osoba je chociażby je skończy i będzie miałą lepszy start, przy okazji wzmocni rodzinę. Próbowanie lub zabawę na czyjś koszt uważam za nie poważną.

poniedziałek, 22 lutego 2010

Politechniczne sezony

Na Politechnice rok akademicki dzieli się na dwa specjalne okresy, zawsze przypominam sobie o tym na początku nowego semestru. Mamy lato i zime, semestr letni i zimowy. Niby jak na każdej innej uczelni, ale u nas jest jednak widoczna spora różnica. Chodzi mianowicie o ilość studentów na uczelni, z zasady po pierwszym semestrze ze studiów rezygnuje (lub uczelnia rezygnuje ze studentów) 50% studentów, również na wyższych latach część ludzi żegna się z żakowskim życiem. Dlatego też w lutym nie ma już nieznośnych tłumów przed budynkiem, w windzie znajdzie się miejsce. Nie masz już tzw świeżaków, pierwsza sesja odciska niezatarte piętno w umysłach studentów. Każdy kto przeżył pierwszą sesję może nazywać siebie studentem, gdyż nikt nie traktuje tak ludzi z pierwszego semestru. Ani profesorowie ani starsze roczniki nie uważają za studentów ludzi którzy nie przejdą tej próby ognia.
Ten fenomen przynosi pewne owoce, które są istotne dla funkcjonowania Politechniki w organizmie społecznym regionu. Ludzie którzy wylatują często mówią że uczelnia jest niesamowicie trudna i że atmosfera jest beznadziejna, w ten sposób próbują często przykryć własną porażkę. Z drugiej strony ci którym udało się zaliczyć semestr, popadają w pychę że należą do jakiejś oświeconej kasty lepszych ludzi. Obie te wyżej opisane grupy popadają w nieuzasadnioną przesadę.

środa, 17 lutego 2010

Śnieżna wojna

Tyle śniegu tutaj w Gdańsku od lat nie widziałem, prawie codziennie biegam odśnieżać ulice. Oczywiście pojawiły się problemy, na mojej ulicy gdzie domy są prywatne istnieje nakaz odśnieżania chodników przyległych do prywatnych domów. Niestety połowa ludzi ma gdzieś (co co nie jeżdżą samochodami), a druga połowa odśnieża.

Mamy wojnę !

W normalne dni jesienią lub latem samochody parkują na chodnikach, a ponieważ bogactwo polaków się zwiększyło ostatnio znacznie, zaowocowało to przyrostem samochodów w gospodarstwach domowych. A teraz gdy u sporej części mieszkańców na chodniku postawione są 1,5 m ściany z odśnieżonego śniegu nie da się tam stanąć samochodem. Ludzie zaczęli podkradać sobie miejsca, dawniej było tak że każdy stawał przed swoim domem lub u pobliskiego sąsiada który nie jeździ samochodem. A w TV regionalnej sroga straż miejska straży mandatami, wczoraj nawet postanowiłem zadzwonić żeby przyszli i zrobili porządek. Niestety jakaś "skwaszona baba" zameldowała mi że muszę się umówić w tej sprawie na spotkanie z komendantem straży miejskiej :O
Zaskoczyła mnie i uprzejmie zapytałem "czy robi Pani sobie ze mnie jaja ?", urzędniczce adrenalina uderzyła i zripostowała "czy ja wyglądam żebym sobie jaja robiła ", odpowiedziałem że jej nie widzę przez telefon i skończyłem rozmowę.

Ehhh

poniedziałek, 15 lutego 2010

Holendrzy o Belgach

Drobna uwaga o krajach europejskich, generalnie wszyscy lubią śmiać się z sąsiadów. Niemcy z polaków, polacy z czechów i niemców itp W Holandii śmieją się z belgów, generalnie i są to kawały w stylu ilu belgów potrzeba do wkręcenia żarówki.
Na początku wziąłem to za normalne przekomarzanie się między sąsiadami. Ale po kilku miesiącach zauważyłem pewną natarczywą obsesyjność tych kawałów które pojawiały się jakby nazbyt często. Generalnie jakoś dziwnie było słyszeć coś o nich, nawet pojawiało się to w sytuacjach typu, ktoś wymyślił złe prawo to komentarz był: ten koleś, który to wymyślił jest na pewno z Belgii i wszyscy w szyderczy śmiech... dla mnie jakieś dziwne to.
Podobna była sytuacja jak holender powiedział wiesz widziałem dzisiaj w TV Polskę i jakaś kobieta z południa Polski udzielała wywiadu że jest zimno i nie ma prądu. A potem zaczęła narzekać na wszystko że jest -30 i że lodówka jej nie działa. Na twarzy holendra pojawił się uśmiech i skwitował normalnie ona chyba z Belgii była :P

czwartek, 11 lutego 2010

Shoogunn ogarnia temat

Znowu w swoim rodzinnym 3mieście, jak to się u nas ostatnio zaczęło mówić "ogarniam temat". Odwiedziłem już uczelnie i odbyłem rozmowę z profesorami na temat mojego finiszu.
Mam nadzieję że w najbliższych miesiącach zamknę historię mojej edukacji na politechnice... Sporo rozmawiam z rodziną co się dzieję w mieście i sytuacja nie jest najlepsza.
Gastronomia i przemysł jest w super słabej kondycji. Kelnerzy mają problem bo wypierają ich tani dorabiający studenci, którzy są gotowi pracować za 6 PLN na godzinę ! To zły znak, takie pieniądze płacili mi w 2003 kiedy dorabiałem na studia w knajpie, a ceny wszystkie poszybowały od tego czasu.

W przeciwieństwie do znacznej części dzisiejszych studentów nie planuję kolejnych studiów, uważam że to jest nieopłacalne. Profesja inżynierska która studiuje i praktykuję, nie cieszy się duża estymą w moim własnym mieście, chociaż można nieźle zarobić zagranicą. Nawet na mojej Alma Mater mój wydział nosi piętno czegoś co jest skazane na nieuchronną śmierć.
Stocznie są dobite... problemem jest to że całą aglomeracja jest nierozerwalnie z tym powiązana, dla stoczni pracują setki mniejszych firm: dostawcy narzędzi, specjalnych mebli, łańcuchów, pomp, rur, kabli, nawet sedesy muszą być specjalne okrętowe na statki. Przemysł się zwija więc sporej części pomorzan odbije się to na kieszeni.

Mam nadzieję że coś się ruszy i będzie lepiej.

wtorek, 9 lutego 2010

Dojechałem

Ufff miałem farta 1200km trasy: NL- Germania-PL. Jechało się super rekord na trasie tylko 15godzin w trasie i dwie przerwy. Nie trafiłem też na żadne korki większe, ponadto muszę pochwalić drogowców, że trasy w pomorskim były elegancko odśnieżone.
Godziny w trasie owocowały zmianą krajobrazów, Holandia była w sobote cała w osłonie gęstej mgły, w Niemczech widziałem pierwszy śniego od 2-3 tygodni. A czym dalej na wschód tym śniegu więcej, małe wiozeczki w Polsce naprawdę mnie zaskoczyły ilością śniegu. Takie śniegi to pamiętam z czasów podstawówki.

czwartek, 4 lutego 2010

Legalne czy nie legalne ?

Legalne czy nie legalne, oto jest pytanie. A dokładnie co moge wrzucać, a czego nie mogę pokazywać w blogu. Np youtube albo inne multimedia, pytaniem jest czy mogę bezpośrednio to wrzucić na bloga. Zanim sam się dokopie do tych informacji, asekuracyjnie wrzucam tylko linka, którego wygrzebałem gdzieś w odmętach sieci.

http://www.youtube.com/watch?v=Cge8WdqweOE kawałek muzyki dawnej.

środa, 3 lutego 2010

Środek tygodnia

Czas leci już połowa tygodnia za nami, tzn że teraz jest bliżej weekendu niż dalej. A u mnie przygotowania do podróży, jedzenia na kanapki plus kawa w puszkach kupiona. W końcu będzie się jechać 16, 18 a może 20 godzin ? Kto to wie ?
Pogodę obserwuje codziennie, ale to zawsze jest trochę jak wizyta u wróżki, widzi się co chce. Mam nadzieję że nie utknę gdzieś w Niemczech.
Kiedyś mi się już zdarzyło że w Niemczech koła miasta gdzie przejeżdżałem był zlot EU, no i zamkneli cała autostradę i ruch puścili gdzieś na około... korek był straszliwy.
Inny powód który mnie przyprawia o delikatny nerw to żeby policja się nie przyczepiła do mojego wozu. Cóż miałem delikatny zatarg z autobusem w Rotterdamie, i moje lampy od tamtego czasu są przymocowane na plastikowych paskach :P W sumie wszystko działa i się trzyma, ale jakbym spotkał jakiegoś srogiego policjanta to mogłoby być krucho, a nie chciałbym usłyszeć "Byte bycalen"... brrrr

... myślmy pozytywnie :)
Widzę że tematy ekologiczne są na topie :P Z genialnych pomysłów tutejszych pamiętam jeszcze jeden. Tym razem problem są biedne kraje afrykańskie i fakt że oni ogrzewają się paląc...
... nie wierze że to pisze, ale tak oni o zgrozo palą gałęzie.
Holendrzy w swojej mądrości postanowili zbudować maszynę do palenia odchodów, którą podarują "ciemnym ludą".
Niby śmieszne ,ale to jedna z tym rzeczy która mnie tutaj przeraża. Niby ludzie są równi itp ale zamiast pomyśleć w stylu może zbudować elektrownie, czy zacząć handel tak żeby tamtejsza gospodarka się rozwinęła to jakiegoś poziomu, który pozwoli ludziom zamieszkać w domach, a nie ziemiankach. Ehhh

wtorek, 2 lutego 2010

Rozmyślanie o pogodzie

Fajna sprawa to pisanie bloga. Czekałem kto napisze pierwszy komentarzz :)

Poza tym mentalne przygotowania do podróży. W sobota pakuje dobytek do swojego 4 kołowego przyjaciela i ruszamy do PL z NL. Codziennie obserwuje pogodę, u nas w R'damie póki co na zmianę pada deszcz, pada śnieg, topnieje śnieg i tak w kółka.
Czasem przyjdzie mróz i z podtopionego śniegu powstaje lód... ja bym nie chciał "driftować" bokiem na autostradzie pomiędzy tymi wszystkimi TIRami wyładowanymi dobrami z portu.

Swoją drogą jednym z tematów tabu w biurze gdzie pracuję jest krytyka "global warming", szef się strasznie przejmuje. A ja mam raczej szyderczy stosunek do tego, zwłaszcza kiedy patrze za okno, a z radia biją na alarm że to najgorszą zima w Europie od 10-15 lat.
Szef męczył mnie tyradami w czasie szczytu w Kopenhadze ale potem jak się rozpętała zima nie wracał już do dyskusji, a mi się śmiać chce z tego.
Czasem tylko wspomni jak to syn do szkoły przygotowuję jakaś pracę o klimacie.

PS W prasie holenderskiej pojawił się pomysł na ratunek klimatu. Jacyś naukowcy stwierdzili że nie samochody są najgorsze .... tylko krowy. Tak te miliony befsztyków pasących się w Brazylii produkuje mnóstwo CO2 pierdząc?!
Pomysłem na rozwiązanie problemu jest podatek na mięso !!

poniedziałek, 1 lutego 2010

Typowy pniedziałek

Tydzień czas zacząć !

Mój typowy dzień jest całkiem przewidywalny, pobudka 6:40 , 7:00 wstajemy, chwile po 8:00 w robocie. A w robocie jak to w robocie czas potrafi płynąc wolno lub szybko.
Dzisiaj akurat było w porządku, męczyłem obliczenia konstrukcji stalowej na której ma stać nowy dźwig. Dźwig jest malutki i będzie służył do operacji pomocniczych na pokładzie.
Moim zadaniem było policzyć co się będzie działo w konstukcji pod dźwigiem i na pokładzie na którym konstrukcja się znajduje.
Statek już istnieje, konstrukcja i pokład też, a dźwig jest nowy. Przez pare dni z bosem szukaliśmy patentu jak to przymocować przy jak najmniejszej ingerencji. Wiadomo ma być bezpiecznie i tanio, czyli najlepiej nic nie zmieniać.
Obliczenia jednak pokazywały że nasz dźwig może "fiknąć", ale dzisiaj udało się znaleść dobre rozwiązanie.
To był dobry dzień :) Następne będa nudnawe, bo będzie trzeba raport z tego napisać ...

A to statek o którym mowa: